Po kopalniach w Załężu jak w Ptasim Wyraju

           – Jaka kopalnia? – pytają ludzie, oglądając zdjęcia.  Kopalnia to górnicy, którym świecą „ślypia”, kojarzy się z  pyłem, metanem i ciemnością. Jednak to nie tylko miejsce wydobycia węgla lub cennych minerałów, mogą to być odkryte zakłady górnicze, które wydobywają… piasek lub gorącą wodę spod ziemi.

        Kiedy kończy się cenny surowiec, kopalnie zwyczajnie dopełniają żywota i dzięki wykorzystaniu środków z funduszu likwidacyjnego, odtwarzają w miarę możliwości środowisko naturalne. Dla robót podziemnych gromadzi się trochę mniej pieniędzy na kontach kopalni, dla odkrywkowych nieco więcej, takie są wymogi prawa geologicznego i górniczego. Dlaczego o tym mowa? Bo niemało wokół nas zakładów górniczych, wystarczy wspomnieć o kopalniach kruszywa lub zakładach, które wydobywają wodę termalną w Pyrzycach czy Stargardzie.

        Co się dzieje, kiedy zaczyna brakować surowca tak jak w okolicach Załęża. Oto 6 lat działalności do 2011 r., 6 mln ton piasku i żwiru, którego znaczna część została wykorzystana do budowy drogi S-3 i… pozostaje wielka dziura w ziemi, z którą coś trzeba zrobić.
Faktem, że jeszcze rok temu, altany nad wyrobiskiem były całe, że do pomostów było dojście, że wody w nieckach było więcej, a ptactwo miało prawdziwy raj. Tak zrekonstruowano teren. Niemniej jednak wspaniałe otoczenie lasów, bliskość jeziora, oczka wodne, którymi usłany jest cały teren od Tetynia po Załęże, sprawia, jakbyśmy przenosili się w inną strefę. Zalane wyrobiska, tworzą trzy rozległe stawy, a na piaszczystych wzgórzach, typowe rośliny: kocanka, dziurawiec, rumian, rozchodnik, nostrzyk i niezliczone roje pszczół, co w coraz bardziej zdewastowanym środowisku, jest rzeczą rzadką. Można swobodnie obejść ten teren, zahaczając o las. Wiosną i latem słychać quady  i crossy. Ale to nic, bo kiedy opuszczam wyrobisko i mijam pola facelii, do złudzenia przypominające łany lawendy, skręcam zamiast do wsi, do lasu. A tam wiele dróg, ukształtowanie terenu na szczęście, niegodne nizin. Na niektóre pagórki, trzeba naprawdę wspinać się i tu bez obuwia trekingowego, nie radzę wchodzić. Las jest przebogatą mieszaniną liściastych buków, brzóz i dębów, po okazałe sosny i świerki. Jeżeli będziemy trzymać się głównych dróg, ta w prawo, w rezultacie wyprowadzi nas do drogi głównej w kierunku miejscowości Banie.



reklama
      


        Jeżeli chcecie zobaczyć, jak żyją ludzie, w oddaleniu, w spokoju, zostańcie w lesie i przed dużą zatoczką wysypaną żwirem, po około 3 km od rozwidlenia, trzeba skręcić w prawo. Otoczenie lasów, pól, naturalny staw, to idylliczny obrazek, w niego jak malowany domek. Ale nie jest tak w rzeczywistości, dość ciężko przejechać jedynej rodzinie spod lasu, do Tetynia, zwłaszcza po deszczach. Kiedy żyła mama właściciela domu, z trudem karetka docierała do chorej. No tak, uroda miejsca, to niestety nie wszystko. Do sklepu kawał, do lekarza też, ale za to zawsze ktoś z wędką podjedzie nad stawy, to pan Rysio do swojego „kampera” z blachy falistej. Ogólnie udziela się nastrój kreatywnego majsterkowania. Dzieła czegoś z niczego, wokół starego masztu, robią wrażenie. Można stamtąd wrócić już polami, aleją do samego Tetynia. Niedaleko. Warto jednak cofnąć się i tuż przy rozwidleniu dróg, odbić na prawo, potem spróbować przedrzeć się po ścieżkach do samego skraju lasu. Będzie widać dość głębokie jary i źródliska, porośnięte dziką miętą i niestety nad wyraz bujną w tym roku pokrzywą. Na polach, tuż przy mokradłach od lat remontują wiosną swoje gniazda żurawie. Ich klangor będzie słychać w lesie i to on doprowadzi na skraj. Jest to idealne miejsce do wieczornego lub porannego podpatrywania zwierzyny. Wychodzą lisy, jenoty na pobliskie rozległe pola. Nad nimi szybują wierne miejscu i sobie – żurawie. Płochliwe i nieufne, w górze sam majestat. Na pola warto wybrać się wczesną wiosną. Godowy taniec żurawi niedaleko wsi Rowy, to naprawdę niezwykłe widowisko. Młode lęgną się po 65 dniach, ale dojrzałość osiągają dopiero po 5 latach. Oboje rodzice zajmują się solidarnie potomstwem.

W tym roku, będziemy mogli oglądać odlot żurawi w październiku, usłyszymy ich nawoływania, będą zbierać się wielkimi grupami właśnie na tych polach i mokradłach. Szybując nad Tetyniem, Załężem, Sitnem, widzimy, że rozpiętość skrzydeł jest imponująca, dochodzi do  240 cm!

         Może za urodę, może za głośny klangor, który rozbrzmiewa na polach, może też za wierność partnerowi, żuraw uznany jest w wielu kulturach za ptaka niemal świętego. W kulturze słowiańskiej, wierzono, że po śmierci dusza, chwyta jego nogi i pióra, by dotrzeć znanymi powietrznymi korytarzami do celu zwanego Ptasim Wyrajem. Tam ponoć znajdowały się dusze, nie do końca wypełnione…

       Jednak wracając na ziemię, trzeba pamiętać, by na mokradłach, przy polach, nie zniszczyć gniazd żurawi. W minioną niedzielę żurawi nie było. Upał pozostawił je zapewne w ciemnym i chłodnym lesie. Nad zbiornikami w Załężu, stadom czapli i siwym mewom, nie przeszkadzali młodzi ludzie, którzy dobrze się bawili, ani też wędrujący wokół stawów ludzie, którym nie tylko we znaki dało się gorąco, ale przede wszystkim „jadowite” pokrzywy.

Anetta Głuchowska-Masłyk

18 odpowiedzi na Po kopalniach w Załężu jak w Ptasim Wyraju

  1. alekino pisze:

    nie paskudźmy nazewnictwa miejscowego; nie „Rowy” tylko Rów to jest, owa wieś w rejonie Trzcińska

  2. Anonim pisze:

    Wychowałam się tam i nie tylko kopalnia była atrakcją w Załężu, także jezioro ,wiejska świetlica w której spotykaliśmy się jako młodzi ludzie niestety dzięki naszym władzą nie mamy nic. Nasze dzieci nigdy nie przeżyja tego co my w ich wieku.

    • Anonim pisze:

      Naszym władzą? Czy władzom? Jezioro jest cały czas. Do świetlicy kto by teraz ptzychodził? Przecież (prawie)wszyscy wieśniacy wyjechali do miast.

      • Anonim pisze:

        Do postu powyżej: „r” zamiast „t” w „przychodził”. Literówka

      • Anonim pisze:

        No to witamy-czuj się swobodnie wieśniaku z pokoleń sami swoich-czemu wywyższasz się ?przecież 90% Pyrzyczan są ludzmi napływowymi z okolicznych terenów wiejskich czasem tak niewielkich ,ze nikt nie wie gdzie to leży.
        PS.władzą

        • ja pisze:

          z tymi 90% to chyba grubo przesadziłeś, mów za siebie, ja nie mam żadnych korzeni na wsi

        • Anonim pisze:

          Jedno słowo a tyle nerwów. Wieśniak – człowiek mieszkający na wsi. W Pyrzycach gros mieszkańców to wieśniacy. Teraz nucą za Elektrycznymi Gitarami JESTEM Z MIASTA… Choć najczęściej nie widać, nie słychać, nie czuć.

    • Anonim pisze:

      co ty kłamiesz przecież macie i świetlice i piękne jezioro

  3. Bolo pisze:

    Bardzo piękne miejsca, lasy, jest gdzie pochodzić i faktycznie przyroda się odbudowała. A czy władzą, czy władzom, co to ma za znaczenie. Kto chce, pojedzie czy pójdzie tam, a kto nie chce zostanie w necie.

  4. Anonim pisze:

    „Dzięki naszym władzom” to celownik liczby mnogiej lub „szczycę się naszą władzą” – narzędnik liczby pojedynczej. We wpisie anonima jest więc błąd.

  5. Ela pisze:

    Trzeba się tam wybrać rowerem, faktycznie blisko, droga na Tetyń nie zatłoczona. U nas ludzie szukają nie wiadomo czego, jadą gdzieś daleko, żeby znależć to samo co mają pod nosem.

  6. Anonim pisze:

    A ja bym chciała teraz być nad morzem, ale w sumie może być również jezioro i święty spokój.

  7. wiesniak po szkole wyzszej pisze:

    Pyrzyce to miasto czy wies?????????? bo im czesciej tu bywam to to miasteczko ginieeeeeee…..a wy wielkomiejskimi sie nazywacie hehee cos sie cisnie na serce ale zachowam to do własnej analizy i opinii …….

  8. andrzej pisze:

    Co z tego że jest jezioro jeżeli prawie całe jest zagrodzone bo władza pozwala na łamanie prawa. Chyba że coś się zmieniło w przepisach i można zagrodzić dostęp do jeziora.

  9. Anonim pisze:

    Jeżeli władza ma domek nad tym jeziorem, to nie będzie walczyła o dostęp do jeziora dla mieszkańców. Zagospodarowane jezioro jest działkami bardzo, ale nie dla wędkarzy, bo przez prywatne działki nie można dojść do brzegu jeziora. Radny z Załęża ze wszystkimi działkowcami dobrze żyje, więc Załężan ma w nosie. Tak nasza władza rządziła, że nawet nie ma gminnej plaży – to znaczy terenu na plażę – już 15 lat próbują kupić ten teren na którym można by było zrobić plażę gminną, czyli publiczną, a jak nie jesteś właścicielem to i nic nie można zamontować na tym terenie. Załęże mogło by się wreszcie zbuntować i wybrać radnego który by nas reprezentował a nie działkowców. Oni tu przyjadą,odpoczną i pojadą do domów nie dając dochodów gminie, chyba że sklepikowi Radnego, a my tu żyjemy cały czas i podatki płacimy, ale się nie liczymy. Dość Stasiaka i jego córeczki, którą ulokował też w Urzędzie Gminy – czas na zmiany.

Skomentuj Nie Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.